Docelowo – wszystko w chmurze

ubrania po domu

Kiedy usługi typu cloud computing pojawiły się na rynku IT, nie wszyscy zwiastowali, iż odniosą one sukces. Okazało się, że zainteresowanie nimi jest bardzo duże, co miało ścisły związek z gigantyczną wprost ekspansją internetu.

Globalna sieć jest używana przez większość cywilizowanej populacji. Dzięki internetowi miliony ludzi pracują, komunikują się, robią zakupy i czerpią rozrywkę.

To jasne, że poza tym musiały się w tym sektorze pojawić usługi, które będą miały znacznie praktyczniejsze zastosowanie. Informatyka i komputery to gigantyczne ilości danych, które trzeba zapisać, skatalogować i przetworzyć.

Jeśli można to uczynić za pomocą stosunkowo prostych narzędzi informatycznych, które są łatwe w obsłudze – tym lepiej. Zaczęły pojawiać się firmy, które zaoferowały stopniową migrację danych oraz programów do sieci.

Chmury obliczeniowe przestały być założeniem teoretycznym, ale weszły w sferę praxis, co spotkało się z niemałym uznaniem klienteli. Równocześnie analitycy zajmujący się rynkiem IT i szerzej rozwojem nowych technologii zaczęli zastanawiać się, dokąd te nowe tendencje nas zaprowadzą.

Pojawiły się wnioski i sugestie, że będziemy krok po kroku zbliżać się do szczytu wirtualizacji. Ma to być stan, w którym wszystkie dane oraz aplikacje (a przynajmniej zdecydowana większość) trafią do chmur.

Cały świat online, w zasięgu myszki? Przecież już teraz w dużej mierze staje się to realne. Dlaczego to zjawisko nie miałoby się jeszcze rozszerzyć, tym bardziej, że galopujący postęp techniczny to norma? Internet zaciera wszelkie granice i zmniejsza odległości tak radykalnie, iż twórcy cloud computing mają złote żniwa dopiero przed sobą.